Mokry kolodion już raz gościł na moim blogu, we wpisie "Magia mokrej płyty" opisującym moje wrażenia z warsztatów u Piotra Biegaja. Zajęło mi to trochę czasu (jakieś 10 miesięcy), ale w końcu zacząłem wykorzystywać zdobyte na warsztatach umiejętności we własnym studiu. Kolodion jest kapryśną techniką, a na końcowy efekt składają się umiejętności techniczne, temperatura otoczenia, wilgotność powietrza, czy po prostu łut szczęścia. Nad techniką można popracować, a resztę zostawić siłom nadprzyrodzonym i mieć nadzieję, że będą przychylne. Na pierwszy ogień testowy postanowiłem postawić samego siebie i muszę przyznać, że wykonanie autoportretu to niemały wyczyn gimnastyczno organizacyjny. Wykonanie autoportretu techniką mokrego kolodionu pryz pomocy aparatu wielkoformatowego, to nie bułka z masłem, bo:
Mimo wszystko potrafiłem spróbować, a proces wyglądał tak:
- aparat wielkoformatowy nie posiada samowyzwalacza,
- naświetlanie zdjęcia odbywa się poprzez zdjęcia dekla z obiektywu, gdyż aparat nie ma migawki (ciężko jednocześnie zdejmować dekiel i pozować do zdjęcia),
- głębia ostrości przy odległości bliskiego portretu wynosi około 1 cm, wiec nie łato usiąść jest w miejscu gdzie ustawiło się ostrość.
Mimo wszystko potrafiłem spróbować, a proces wyglądał tak:
- w miejscu gdzie siedziałem podczas wykonywania fotografii ustawiłem tymaczasowego modela w postaci statywu,
- ustawiłem ostrość na statyw,
- do aparatu przywiązałem kawałek nitki, której koniec po naciągnięciu sięgał do statywu
- ustawiłem lampę (jest to lama dająca świtało ciągłe, nie błyskowe) i podłączyłem ją do listwy z wyłącznikiem (takiej jak do komputera), a wyłącznik umieściłem tak żebym podczas pozowania mógł trzymać go w rękach,
- następnie poszedłem przygotować szybę do naświetlenia,
- kasetę z szybą umieściłem w aparacie,
- zgasiłem wszystkie światła,
- zdjąłem dekiel z obiektywu, co nie było równoznaczne z rozpoczęciem naświetlania, bo było ciemno jak w d...
- usiadłem w miejscu gdzie wcześniej był umieszczony statyw-model, kładąc sobie na kolanach włącznik lampy
- znalazłem przywiązaną wcześniej do aparatu nitkę, naprężyłem ją i ustawiłem się tak aby moje oko, znajdowało się na końcu nitki,
- zapaliłem lampę na 14 sekund aby naświetlić zdjęcie,
- zgasiłem lampę i udałem się wywołać płytę.
Całość powtórzyłem dwukrotnie, gdyż nie bardzo szło mi jeszcze wtedy oblewanie szyby kolodionem (teraz już jest znacznie lepiej, ale jeszcze mi brakuje do ideału).
A oto efekt mojej gimnastyki, płyta pełna dziur, nie do końca oblana, ale i tak mam do niej sentyment.
Aparat Globica 13x18cm
Obiektyw Zeiss 250/4.5
Ekspozycja 14sec f4.5
Obiektyw Zeiss 250/4.5
Ekspozycja 14sec f4.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz