środa, 30 listopada 2011

Autokolodionizacja

Mokry kolodion już raz gościł na moim blogu, we wpisie "Magia mokrej płyty" opisującym moje wrażenia z warsztatów u Piotra Biegaja. Zajęło mi to trochę czasu (jakieś 10 miesięcy), ale w końcu zacząłem wykorzystywać zdobyte na warsztatach umiejętności we własnym studiu. Kolodion jest kapryśną techniką, a na końcowy efekt składają się umiejętności techniczne, temperatura otoczenia, wilgotność powietrza, czy po prostu łut szczęścia. Nad techniką można popracować, a resztę zostawić siłom nadprzyrodzonym i mieć nadzieję, że będą przychylne. Na pierwszy ogień testowy postanowiłem postawić samego siebie i muszę przyznać, że wykonanie autoportretu to niemały wyczyn gimnastyczno organizacyjny. Wykonanie autoportretu techniką mokrego kolodionu pryz pomocy aparatu wielkoformatowego, to nie bułka z masłem, bo:
  • aparat wielkoformatowy nie posiada samowyzwalacza, 
  • naświetlanie zdjęcia odbywa się poprzez zdjęcia dekla z obiektywu, gdyż aparat nie ma migawki (ciężko jednocześnie zdejmować dekiel i pozować do zdjęcia),
  • głębia ostrości przy odległości bliskiego portretu wynosi około 1 cm, wiec nie łato usiąść jest w miejscu gdzie ustawiło się ostrość.

Mimo wszystko potrafiłem spróbować, a proces wyglądał tak:
  • w miejscu gdzie siedziałem podczas wykonywania fotografii ustawiłem tymaczasowego modela w postaci statywu,
  • ustawiłem ostrość na statyw,
  • do aparatu przywiązałem kawałek nitki, której koniec po naciągnięciu sięgał do statywu
  • ustawiłem lampę (jest to lama dająca świtało ciągłe, nie błyskowe) i podłączyłem ją do listwy z wyłącznikiem (takiej jak do komputera), a wyłącznik umieściłem tak żebym podczas pozowania mógł trzymać go w rękach,
  • następnie poszedłem przygotować szybę do naświetlenia,
  • kasetę z szybą umieściłem w aparacie,
  • zgasiłem wszystkie światła,
  • zdjąłem dekiel z obiektywu, co nie było równoznaczne z rozpoczęciem naświetlania, bo było ciemno jak w d...
  • usiadłem w miejscu gdzie wcześniej był umieszczony statyw-model, kładąc sobie na kolanach włącznik lampy
  • znalazłem przywiązaną wcześniej do aparatu nitkę, naprężyłem ją i ustawiłem się tak aby moje oko, znajdowało się na końcu nitki,
  • zapaliłem lampę na 14 sekund aby naświetlić zdjęcie,
  • zgasiłem lampę i udałem się wywołać płytę.

Całość powtórzyłem dwukrotnie, gdyż nie bardzo szło mi jeszcze wtedy oblewanie szyby kolodionem (teraz już jest znacznie lepiej, ale jeszcze mi brakuje do ideału).

A oto efekt mojej gimnastyki, płyta pełna dziur, nie do końca oblana, ale i tak mam do niej sentyment.


Aparat Globica 13x18cm
Obiektyw Zeiss 250/4.5
Ekspozycja 14sec f4.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz